Po prostu bądź – jak joga nidra pomogła mi odpuścić
Mogłoby się wydawać, że praca nad sobą, odkrywaniem kolejnych warstw siebie, porzucaniem starych schematów i nawyków, przebudzaniem się do pełnego życia, jest trudna i nieprzyjemna. I być może czasami faktycznie tak jest, ale z jogą nidrą można to wszystko osiągnąć, a jedyne czego się od nas wymaga to wygodnie leżeć i podążać za głosem.
Jogę nidrę znałam już wcześniej, chociaż spotkałam się z nią tylko raz czy dwa i wydawała mi się trochę mistyczną praktyką, której doświadczanie wymaga przygotowania i prowadzenia doświadczonego nauczyciela. Spodobała mi się od razu i zapadła w serce, ale nie miałam śmiałości aby spróbować jej na własną rękę. Aż przyszedł taki dzień, kiedy przeczytałam książkę Karen Brody „Joga nidra. Szybki relaks dla zmęczonych kobiet”. Nie oczekiwałam cudów po tej publikacji, gdyż wyczuwałam amerykańskie lanie wody i mało praktyczne porady w stylu „Jak zmienić swoje życie w 2 tygodnie i osiągnąć to o czym marzysz”. Ale zaczęłam ją czytać i okazało się, że autorka łączy w swojej książce wiedzę z zakresu badań naukowych, medycyny, jogi, psychologii, pracy z kobietami i swoją własną historię. Metoda jogi nidry przedstawiona przez nią łączy w sobie klasyczne podejście (61 punktów w ciele, metody oddechowe) z wizualizacjami, afirmacjami i uważnością. Pomyślałam, że spróbuję wykonać proponowany przez nią 40-dniowy program „Odważ się odpocząć” – w końcu byliśmy w środku kwarantanny, poziom napięcia i zniechęcenia wynikający z tej sytuacji narastał, a ja lubię próbować nowych rzeczy.
To co jest świetne w jodze nidrze to to, że nie jest wymagająca. Nie potrzebujesz nowych atrybutów, gadżetów, stroju, specjalnego miejsca, konkretnej pory dnia do praktyki, nie musisz też wkładać w to wysiłku, spinać się, planować, przestrzegać zasad i trzymać się schematu. Wystarczy, że podarujesz sobie trochę czasu i spokoju. Położysz się i poddasz prowadzeniu. I w tych dwóch zdaniach zawiera się już cała magia jogi nidry. Przyjęłam praktykę jogi nidry jako błogosławieństwo – w końcu mogę się położyć, poddać, nie martwić o nic i odpocząć. A przy okazji być może pojawi się coś jeszcze jako bonus. Bywały dni, kiedy po prostu zasypiałam w trakcie i część medytacji mi umykała, ale od początku nie denerwowałam się z tego powodu. Przyjęłam to i zaakceptowałam – być może tego właśnie potrzebowałam bardziej niż wizualizacji. Bywały i takie momenty, kiedy to co do mnie przychodziło było kompletnie niezrozumiałe, dziwne, absurdalne i na początku byłam zirytowana tą „przypadkowością” otrzymywanych przekazów lub czasami ich kompletnym brakiem. Jak to? Moje Serce nic nie ma mi do powiedzenia? Albo mówi jakieś takie bezsensowne rzeczy? Ale także i to zostawiłam. Zapisywałam po prostu to, co się pojawiało lub nic i szłam dalej. Zdarzyły się też dni, kiedy całkiem odpuściłam, bo życie porwało mnie w inne rejony. I to też było w porządku. Wracałam, kiedy mogłam i po prostu przedłużyłam swoje wyzwanie o te dni. Z czasem zaczęło robić się coraz ciekawiej. Niektóre przekazy od Duszy były bardzo jasne, w punkt i to mi wystarczało, zasilało mnie na dłużej. Niektóre pewnie zostaną w pamięci na zawsze. Medytacja podczas wyzwania zmienia się 2 razy – najpierw jest to 15 minut, potem 30 a potem ok 35. Wszystkie są bardzo ciekawe i bogate w znaczenia. Niektóre mogą z początku wydawać się dziwne (jak zwoływanie swojej Rady Kobiet), ale mają bardzo głęboki sens i podłoże psychologiczne. Nie ma tu żadnej magii, to są wszystko ścieżki naszego umysłu – świadomego i podświadomego. Pracujemy ze swoimi intencjami, afirmacjami, emocjami, sprawami, które chcemy zostawić za sobą, z poczuciem własnej wartości i tego, że wszystko jest z nami i naszym życiem w porządku. Czasami samo usłyszenie tych słów przynosi spokój i ukojenie.
Ku mojemu zaskoczeniu 40 dni z jogą nidrą pozwoliło mi nie tylko odpocząć i wyrobić w sobie nawyk poświęcania czasu na tak bardzo potrzebne „nicnierobienie” (bez wyrzutów sumienia), ale także pomogło mi odpuścić i odkryć moje zakopane skarby. Wyklarowało moje marzenia, przebudziło do twórczego działania, odżywiło moją kreatywność i zachęciło do dzielenia się tym z innymi. Odkryłam w sobie nowe zakątki, takie którym nie dawałam dojść do głosu, których się bałam lub nawet nie wiedziałam o ich istnieniu 😀 Każda z medytacji jogi nidry to była podróż w głąb siebie i była to podróż przyjemna – jak białą łódką po jeziorze, w ciepły słoneczny dzień, z której widać więcej i w której czuje się bezpiecznie. Każde odkrycie, choćby wydawało się malutkie, było jak promień słońca padający na śnieg i stopniowo rozpuszczający stare schematy, przekonania, lęki. I tego światła było coraz więcej. Pewnie jeszcze wiele da się oświetlić i zmienić, być może czasem stare nawyki jeszcze wrócą, ale ja już znam kierunek, wiem, że może być inaczej i wiem, że nie chcę wracać do tego co było. Odpuszczam wszystkie oczekiwania wobec tego jaka powinnam być – i swoje i innych ludzi. Jestem najlepsza jaka mogę być w tej chwili i mam swoją misję do zrobienia na tym świecie. Nie muszę widzieć od razu całej drogi, wystarczy, że widzę ścieżkę do najbliższego zakrętu i idę wypełniając to co mam do zrobienia najlepiej jak potrafię. Z zaufaniem, odwagą, uważnością i radością z każdego kroku. To niesamowite, że joga nidra jest tak prosta, tak niewymagająca, tak przyjemna, a może okazać się tak skuteczna, efektywna i głęboko transformująca. Pewnie – do tego miejsca przywiodła mnie moja droga, która nie zaczęła się 40 dni temu, moja praca nad sobą trwa już dobrych kilka lat, ale to właśnie joga nidra pomogła mi odpuścić, nabrać kolorów i zobaczyć wiele rzeczy klarownie i bez lęku. Być może kluczem do tego jest po prostu odpoczynek, dbanie o swoją energię, cisza i słuchanie siebie. Być może to wystarczy, ale joga nidra stwarza do tego idealne warunki.
Na koniec fragment mojej historii o mojej Zmęczonej Kobiecie.
„Moja Zmęczona Kobieta siedziała na podłodze w kącie ze zwieszoną głową. Była wyczerpana i zrezygnowana. Chciała wszystko robić perfekcyjnie, super profesjonalnie i najlepiej ze wszystkich. Brakowało jej już oddechu. Ciągle o coś walczyła. Kryła się za maską silnej, odważnej, radzącej sobie ze wszystkim i wszechogarniającej. Musiała wiedzieć, planować, kontrolować, wygrywać, spełniać oczekiwania … Ależ to jest wyczerpujące!
Moja Wypoczęta Kobieta wie, że jest wartościowa i wystarczająco dobra, dlatego nie stara się niczego robić perfekcyjnie. Odpuszczam doskonałość. Wybieram miękkość i łagodność zamiast surowości, twardości i dyscypliny. Wybieram zaufanie zamiast kontroli. Wybieram czułość i zrozumienie zamiast wymagań i krytyki. Wybieram moją prawdziwą naturę zamiast pogoni za jakimś narzuconym nieistniejącym wzorcem. Wybieram odpoczynek zamiast zmęczenia. Odpuszczenie zamiast gonitwy, delikatność zamiast musztry. Nic nie muszę. Muszę tylko żyć najlepiej i najpełniej jak potrafię, być szczęśliwa i dobrze czuć się w swoim ciele. Być obecna w każdej chwili, doświadczać spokoju i błogości. Pozwalam sobie odpocząć, osiąść w tej chwili w swoim ciele. Być tylko tutaj i nigdzie więcej. Po prostu być.”
Tutaj więcej informacji o wyzwaniu 40 dni z jogą nidrą.
Na mojej stronie na Facebooku w zakładce Filmy znajdziesz wszystkie medytacje w formie nagrań wideo z relacji na żywo, będą one dostępne na pewno do końca czerwca.
1 thought on “Po prostu bądź – jak joga nidra pomogła mi odpuścić”