Medytacja w ruchu – koncentracja, siła, energia – Ashtanga joga

Medytacja w ruchu – koncentracja, siła, energia – Ashtanga joga

O ashtandze słyszałam już dość dawno. Od razu przyciągnęła moją uwagę – samo to słowo ma w sobie energię i jakąś tajemnicę, a jak zobaczy się ludzi ćwiczących ashtangę to człowiek od razu chce tak samo. Ze mną było podobnie, tylko przez dłuższy czas uważałam, że jest to za trudne dla mnie, że nie jestem na wystarczająco wysokim poziomie aby móc praktykować ten rodzaj jogi, oraz, że nawet gdybym chciała to przecież nie ma w Olsztynie nauczyciela ashtangi, a sama nie dam rady zacząć. Okazało się, że wszystko, oprócz braku nauczyciela tej metody, było nieprawdą. Pewnego dnia, zainspirowana filmikami z Basią Lipską postanowiłam zapoznać się z ashtangą i samodzielnie ćwiczyć ją w domu. Pomyślałam, że warto spróbować, nic przecież się nie stanie jak nie będę umiała od razu wykonywać takich przeskoków jak zaawansowani adepci. I tak, po zakupie odpowiedniej książki (a jakże!), zgromadzeniu wszelkich możliwych materiałów z internetu i filmów DVD zaczęłam ćwiczyć ashtangę. Wszystko tradycyjnie, krok po kroku, na tyle na ile byłam w stanie w tamtym momencie. Pamiętam, że praktykowałam nawet w dzień mojego ślubu, bo pomyślałam, że ruch pomoże mi się odstresować. Na początku nie potrafiłam prawidłowo zrobić chaturangi (pozycja kija) i wyjść z niej do psa z głową w górę, ale dzień po dniu było coraz lepiej. Byłam coraz silniejsza i robiłam coraz więcej kolejnych pozycji z Pierwszej Serii. A no właśnie – jak wygląda ćwiczenie ashtangi i skąd się wzięła?

patthabi jois
Śri Krishna Pattabhi Jois

Ashtanga vinyasa joga jest metodą, której nauczał Pattabhi Jois. Był on uczniem Śri T. Krishnamacharii i został przez niego wprowadzony w praktykę, jako młody, 12-letni chłopiec. Pod okiem mistrza, Pattabhi Jois uczył się przez kolejnych 18 lat swojego życia. Warte odnotowania jest to, że od 15 roku życia studiował on nauki jogiczne w Majsurze, a w wieku 22 lat objął profesurę i został wybrany na dyrektora Wydziału Jogi. W 1948 roku założył w Majsurze Astanga Yoga Nilayam – miejsce mające służyć praktyce, z którego w kolejnych dziesięcioleciach ashtanga joga popłynęła w świat.

Ashtanga joga opiera się na stałych sekwencjach pozycji, pomiędzy którymi wykonywane są płynne przejścia (tzw. vinyasy). W przybliżeniu jedna vinyasa to fragment powitania słońca, zaczynający i kończący się w pozycji stojącej samasthitih. Każda seria rozpoczynana jest Powitaniami Słońca A i B, dalej występują pozycje stojące, asany właściwe dla danej serii, a całość zamyka sekwencja końcowa. Ćwiczy się po kolei wszystkie sekwencje z danej serii do asany, która sprawia nam trudność. Dopiero po opanowaniu jej możemy przejść do kolejnej pozycji z serii. Jeśli dojdziemy do końca Pierwszej Serii, nazywanej Yoga Chikitsa (Yoga Cikitsā), czyli jogą terapeutyczną, zaczynamy po kolei dodawać asany z Drugiej Serii. Kiedy dojdziemy do połowy Drugiej Serii (cały czas ćwicząc również całą Pierwszą Serię, co zajmuje ok. 2 godzin), możemy rozdzielić serie i od tej pory praktykować tylko Drugą, a Pierwszą na przykład raz w tygodniu. W sumie jest kilka serii w ashtanga jodze, a do tego serie zaawansowane A i B.

Kolejnymi istotnymi elementami ashtanga jogi są oddech, bandhy i dristi. Jak w każdej jodze typu vinyasa, ruch powinien być skoordynowany z oddechem. W ashtandze podstawą oddechu jest pranajama ujjayi. Jest to oddech gardłowy, który powinien być lekko słyszalny, o dźwięku trochę podobnym do oddechu Lorda Vadera 😉 Bandhy można porównać do bram energetycznych, a anatomicznie rzecz biorąc są to grupy mięśni głębokich, których subtelne napięcie pomaga w efektywnym wykonaniu i utrzymaniu niektórych pozycji. Wyróżniamy 3 główne bandhy w ashtanga jodze: jalandhara bandhę – gardłową, uddiyana bandhę – przeponową i mula bandhę – dna miednicy. Dristi z kolei, są to punkty skupienia wzroku, które powinny być utrzymywane podczas wykonywania poszczególnych asan. Może to być czubek nosa, stopa, ręka, podłoga, punkt między brwiami itd. Wszystkie te elementy mają na celu sprowadzić nasz umysł do chwili obecnej i nie dać mu okazji do fruwania w obłokach. Z tego względu ashtanga joga bywa nazywana czasem medytacją w ruchu – kiedy nauczymy się na pamięć wszystkich asan z serii, możemy ćwiczyć bez zatrzymania się, ciągle utrzymując koncentrację na oddechu ujjayi, utrzymaniu bandh oraz punktach skupienia dristi. Na zaawansowanych zajęciach ashtanga jogi, kiedy uczniowie opanowali już kolejność wykonywania asan, ćwiczy się w tzw. stylu Mysore (nazwa pochodzi od miejscowości, w której nauczał Pattabhi Jois, w swoim domu w malutkim pokoiku w piwnicy, gdzie mata przy macie mieściło się góra 12 osób). Ćwiczenie Mysore polega na tym, że po odśpiewaniu tradycyjnej inwokacji na początku praktyki i wykonaniu Powitań Słońca, każdy uczeń praktykuje w swoim tempie, otrzymując w miarę potrzeby wskazówki od prowadzącego lub korektę.

Ashtandze zarzuca się czasem, że jest źle skonstruowana, że duża ilość vinyas obciąża nadgarstki i jest kontuzjogenna. Nie staję po żadnej ze stron, bowiem wszystko zależy od osoby ćwiczącej – jej kondycji, podejścia do praktyki i intensywności. Fakt, jest dość wymagająca, ale niektórzy czasami właśnie tego potrzebują. Nade wszystko zaś uważam, że tak jak w każdej innej jodze, powinno się obserwować i słuchać swojego ciała i jeśli widzimy, że coś nam nie służy to albo przestajemy to robić, albo robimy to inaczej.

Praktykowanie ashtanga jogi z pewnością może przynieść wiele pozytywnych zmian – należą do nich m.in. przypływ energii i sił witalnych, wzrost koncentracji, zwiększenie siły i wytrzymałości, smukłe ciało, satysfakcja i młodszy wygląd. Na koniec zacytuję słowa Basi Lipskiej, znanej polskiej nauczycielki ashtanga jogi, z jej przedmowy do książki, którą Wam gorąco polecam – „Asztangajoga bez tajemnic” Matthew Sweeney:

„Praktyka towarzyszyła mi we wszystkich moich podróżach, we wszystkich doświadczeniach, we wszystkich scenariuszach, które napisało dla mnie życie. Wytłumaczenie rozkoszy, jaką daje posiadanie tej wewnętrznej świątyni, do której wchodzisz każdego ranka, by naładować się pozytywną energią na cały dzień, graniczy z niemożliwością. Tylko ci, którzy spróbują tego na własnej skórze i podejmą wysiłek regularnego ćwiczenia przez co najmniej miesiąc, będą wiedzieli, co mam na myśli. Odkryjecie we własnym wnętrzu swojego najlepszego przyjaciela, którego istnienia nawet nie podejrzewaliście. Zaczniecie od oddechu… i dzięki szczerej praktyce następnie sobie uświadomicie to, że czujecie w całym ciele mrowienie energii płynącej od środka na zewnątrz”.

A Wy, próbowaliście ashtangi? Pociąga Was, czy raczej wolicie spokojniejszą praktykę? Podzielcie się ze mną swoimi doświadczeniami z maty 🙂

 



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *